Cel: jeżeli zastanawiasz się nad wyborem diety albo czy w ogóle efekty są warte tego, żeby zadbać o swoje zdrowie i sylwetkę - to ten artykuł pomoże Ci w uzyskaniu odpowiedzi. Uprzedzam również, że od rozdziału 8. tego artykułu, czeka na Ciebie kilka słodko-kwaśnych informacji.
Spis treści
Wstęp
Wyobraź sobie, że masz przed sobą domino. Na początku widzisz tylko 3 klocki. Uderzasz w pierwszy. Pierwszy uderza w drugi, drugi w trzeci - widzisz efekt od razu.
| | |
Wyobraź sobie teraz, że to domino ma 30 klocków i tworzy metrowy pas. Dalej widzisz efekty gołym okiem, ale cały proces jest bardziej rozbudowany.
||||||||.....|||||||
A teraz wyobraź sobie, że masz przed sobą domino z 300 klocków ułożonych w literę G. Wyobraź sobie teraz 2 takie domina w literze G, położone obok siebie w lustrzanym odbiciu i na styku, tak, że jedno domino oddziałuje na drugie.
A teraz wyobraź sobie, że tych 600 klocków ułożonych w kształt GG to tylko mały fragment jednego ze szczytów litery X, na którą składa się 60 000 000 000 klocków. Gdybyś chciał(a) je wszystkie ułożyć, musiał(a)byś zbudować specjalną halę na kilka pięter, zebrać zespół ludzi i jakkolwiek zaplanować tak złożone przedsięwzięcie.
X
Gdybyśmy puścili całe to mega-domino w ruch, zobaczysz tylko drobny wycinek. Tak samo jak ktoś, kto też zobaczy coś innego w drugiej części hali. Oprócz tego wąskiego fragmentu, który zobaczysz, za jakiś czas dotrą do Ciebie odgłosy domina z innych części hali. Poza wzrokiem i słuchem, dochodzi wiedza - wiesz co się wydarzy, bo układałeś/aś to domino, przynajmniej w jakiejś tam części (bo zwyczajnie tak wielkiego domina nie szło fizycznie zrobić w pojedynkę, pracowało nad tym wiele zespołów, więc tak do końca nikt nie wie co się w 100% wydarzy).
Ta prymitywna metafora, którą wymyśliłem na poczekaniu, ma pomóc w uchwyceniu pewnego sposobu myślenia o pytaniu "kiedy będą efekty". Jeśli chodzi o zdrowie, czy o sylwetkę, to musielibyśmy tą całą halę z klockami domina podbić co najmniej do potęgi 10, jeżeli mamy dotykać wątku ludzkiego organizmu, który chce być sprawny do tej powiedzmy 80'tki.
Będę tym złym wujkiem, który psuje każdą imprezę, ale trudno: przepis na zdrowie to nie jest przepis na sernik, w którym jak zrobisz to i to i wstawisz na 60 minut to masz sernik i już i koniec filozofii i cześć. Tutaj niestety nie ma czegoś takiego, bo nawet kiedy zapytasz "to kiedy schudnę 10 kg" - ja już widzę pytania, które nie padły, a które są decydujące:
- jak to się stało, że w ogóle przytyłeś/przytyłaś 10 kg?
- jak bardzo poważnie podchodzisz do schudnięcia?
- czy zdajesz sobie sprawę, że jeśli nie zmienisz kilku gruntowych zachowań, to z powrotem przywalisz co najmniej 10 kg?
- czy wiesz, że czeka cię kilka porażek w trakcie i one będą wracać tak długo, jak długo nie zmienisz reagowania na pewne wyzwalacze, a to nie zawsze jest takie hop-siup?
Mógłbym też zrobić wyzwanie 'schudnij 10 kg w 10 dni' i zrobić z takich ludzi jeleni, ale wierzę w karmę i wolę być wujasem, który zepsuje ci imprezę, niż naciągaczem, który pogłębi destrukcyjne nawyki. Efekty sylwetkowe i zdrowotne to proces, który trwa całe życie i zachodzi na różnych skalach. To jest spore wyzwanie, które nie zawsze jest przyjemne. To jest, panie i panowie, sposób na życie. A poniżej znajdziesz kilka przykładów dlaczego.
Minuty od zmiany
Tu wydarzy się niewiele w samej diecie, chyba, że masz alergię lub uczulenie. Albo podtrujesz sie alkoholem. Albo podkręcisz się kofeiną, nootropami albo jeszcze innymi związkami. Albo zjesz cokolwiek, żeby wyjść z hipoglikemii, jeżeli się z nią zmagasz.
Godziny od zmiany
Tu w zależności od kompozycji Twojego posiłku, jego wystandaryzowania lub nie (więcej o tym pisałem tutaj), możesz mieć stabilny poziom energii, sytość i komfort układu pokarmowego, dzięki czemu możesz skupić się na przykład na pracy. Albo, możesz być za chwilę głodny, przymulony i rozkojarzony. W ciągu kilku godzin będziesz też wchłaniać to co zjadłeś i zjadłaś, co z kolei kształtuje ewentualne niedobory makro- i mikroskładników.
Dni od zmiany
Gdy już z tych minutowych i godzinnych klocków ułoży się nieco dłuższe domino, to w skali dni pojawia się gospodarka energetyczna, która będzie wpływać na Twoje hormony, wygląd, skład ciała, samopoczucie.
To tutaj zaczynamy mówić o czymś takim jak nadwyżka albo deficyt energetyczny. Zwykle w ciągu kilku pierwszych dni, jelita dają feedback o zmianie wzorców odżywiania, aktywności, godzin spania i wstawania itd.
Tydzień od zmiany
W ciągu tygodnia możesz narobić niezłego chaosu - albo całkiem nieźle wystukać nową rutynę dla Twojego metabolizmu, zwłaszcza dla gospodarki glukozowo-insulinowej, genów zegarowych w wątrobie oraz rytmu snu i czuwania. Twoje zachowania i decyzje powtórzone przez tydzień, zaczynają kształtować zwrotne pętle w organizmie: jeżeli jesz wieczorami i łupiesz drinki przed snem, to zwykle po tygodniu zaczyna być to czymś naturalnym. Jeżeli przez tydzień wstajesz wcześnie pomimo braku motywacji, zjadasz wczesne posiłki, trenujesz w pierwszej połowie dnia, a wieczorami przełamujesz schemat i zamiast siedzieć w socialach albo przed TV, rozciągasz się, wypijasz wodę z elektrolitami i idziesz spać przed 22:00 - to powtórzenie tego przez 1 tydzień również odciśnie nowe wzorce i odruchy na Tobie na tyle mocno, że jeśli prowadzisz własną firmę - będziesz miał czarne-na-białym co to znaczy wysoka produktywność.
To właśnie w skali tygodnia ujawnia się to, czy naprawdę schudniesz, czy będziesz kręcić się w miejscu. To w skali tygodnia wychodzą największe pułapki i sabotaże, jeśli chodzi o kształtowanie sylwetki - i dietetycznie i treningowo. Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, to zwykle w ciągu tygodnia wykręcasz jakieś 3500 kcal deficytu albo nadwyżki kalorycznej.
Miesiąc od zmiany
W ciągu miesiąca potrafią zadziać się ciekawe zmiany w diagnostyce, zwłaszcza w lipidogramie. Miesiąc fatalnej diety keto lub innego karniwora jest w stanie rozpieprzyć Ci lipidogram wprost legendarnie. Ale i zwykle wystarczą 2-4 tygodnie mądrego, ogarniętego prowadzenia dietetycznego, również keto, żeby ogarnąć nie tylko lipidogram, ale również gospodarkę glukozowo-insulinową, zająć się ewentualnymi niedoborami i/lub poszerzyć diagnostykę, jeżeli są ku temu przesłanki. Dokładnie to ogarniamy w naszej poradni, więc jeżeli potrzebujesz pomocy, nie czekaj, wpadaj tutaj.
Jeżeli masz niedobór testosteronu lub inne problemy z hormonami steroidowymi, to również 2-4 tygodnie na odpowiednio dobranych dawkach i protokole, potrafią zmienić życie, czasami o 180 stopni - aż potem widzisz, że problem był od dawna, tylko się po prostu stopniowo przyzwyczajałeś/-aś.
Jeżeli zaczynasz redukcję tkanki tłuszczowej z naprawdę wysokiej masy ciała, to również w ciągu miesiąca rzetelnej pracy, zobaczysz zwykle różnicę w ciuchach, samopoczuciu, wyglądzie swojej twarzy. Tutaj też 2-4 tygodnie zazwyczaj są w stanie zmniejszyć obrzęk wynikający m.in. ze stanów zapalnych indukowanych nadgabarytową tkanką tłuszczową.
I przeważnie również kondycja skóry - jeżeli było z nią bardzo źle i miało to podłoże dietozależne - po 2-4 tygodniach przynosi pierwsze, najbardziej spektakularne, efekty.
Kwartał od zmiany
Magia kwartału wynika z bardzo niemagicznej skali: 12 x tydzień rzetelnie wykonanej roboty = zwykle to skala, która generuje na tyle wielki deficyt lub nadwyżkę kaloryczną, że efekty są widoczne gołym okiem, na przykład 3500 kcal deficytu tygodniowo zamienia się w jakieś 40 000 kcal deficytu w ciągu kwartału i oznacza około 6 kilogramów tkanki tłuszczowej (a często jeszcze +dodatkowych kilka kilogramów mniej ze względu na wodę).
Dodatkowo, 12 tygodni to na tyle długo, by mówić o przebudowie wzorców i nawyków, a nawet przekonań - na przykład z tego, że "zdrowy lajfstajl to jakaś nowa moda, ja nie wiem, a gdzie jakaś radość z życia" - na "ja już nie umiem i nie chcę inaczej, czuję się zbyt dobrze, żeby to tracić".
Ale kwartał od zmiany to również czas, gdy bardzo wyraźnie widzisz, jak oddzielasz się od starych znajomości, od rodziny, czasami od dzieci i partnera. Wtedy też przychodzą chwile na obserwacje i wnioski, które nie należą do najprzyjemniejszych. Ale często zauważasz jednocześnie nowe możliwości, nowe społeczności, nowe kręgi zainteresowań i zainteresowanych, a nierzadko, gdy cofniesz się o te 3 miesiące do tyłu, zauważysz, że część z Twoich przekonań i opinii, już dawno się zdezaktualizowała.
Kwartał od zmiany to taki dziwny czas, w którym ktoś, kto siedzi zawodowo w tej branży, od razu widzi po Tobie, że 'jesteś w temacie'. Łączą się tu zmiany zdrowotne, diagnostyczne, metaboliczne, hormonalne, sylwetkowe i światopoglądowe. Jest też trochę tak, że jeśli po kwartale solidnie wykonanej roboty, wypadniesz z torów, poczujesz dokładnie to - wypadnięcie z torów i uzasadnioną potrzebę i chęć, by na nie wrócić. Niekoniecznie zmianę na inne tory, bo po prostu innych torów nie ma. Są co najwyżej koleiny.
Rok od zmiany
A teraz wyobraź sobie, że podajesz sobie nie jedną dawkę takiego "magicznego" kwartału... ale cztery dawki.
Jeżeli startujesz z nadwagi - to w ciągu roku jesteś w stanie z niej całkowicie wyjść.
Jeżeli startujesz z otyłości - to w ciągu roku jesteś w stanie stabilnie przejść z otyłości do nadwagi, a kolejnych latach - wyprowadzić ciało do normalnej masy.
Jeżeli startujesz z niedowagi - to w ciągu roku jesteś w stanie zbudować solidny pancerz z mięśni.
Jeśli startujesz z kompletnego dna zdrowotnego, to w ciągu roku możesz znaleźć się na swoich pierwszych szczytach wydajności i dobrego samopoczucia do tego stopnia, że nie będziesz w stanie pojąć, jak mogłeś/aś żyć wcześniej na takim low-levelu.
To wszystko nie brzmi jak hasło z telemarketu. To naprawdę jest możliwe, jeżeli wykonasz solidną robotę, kierując się właściwą wiedzą i wsparciem. Tu jest od cholery ciężkiej pracy, wyrzeczeń, potu i łez, wydanych pieniędzy na profesjonalny nadzór, na diagnostykę, dobre jedzenie, treningi, przemyślane suple, nowoczesną farmakologię i zabiegi; tu będą trudne wybory, chwile zwątpienia, poddania się.
Nie będę ściemniać.
To jest cholernie ciężka droga, najczęściej związana z przewartościowaniem wielu znajomości. Ale jeżeli chcesz wymiatać co najmniej do 80'tki, a nie zawijać się po 60'tce, a do 60'tki bardziej egzystować, niż żyć - to nie ma innej drogi. Swoją drogą, nie biorę sobie tych danych z dupy. Zerknij na CDC, WHO, GUS, a zobaczysz, że żyjemy w pełnym zdrowiu i sprawności mniej więcej do 60'tki. Potem zaczynamy się składać, co trwa średnio od 12 do 20 lat. I wcale nie musi tak być, co nie znaczy, że jest to takie hop-siup, że sobie powiesz "ja tak nie będę" i voila. Niestety powiedzenie tak sobie to nie jest ukończenie całej gry, tylko decyzja, że w ogóle pobierzesz grę.
Możesz na tą drogę wskoczyć dobrowolnie jak najwcześniej - i wtedy jest trochę łatwiej i zyskujesz więcej lat wysokiej wydajności i sprawności. Możesz też czekać, aż entropia zrobi swoje i problemy zdrowotne przycisną Cię do ściany tak, że zabranie oddechu i wtedy po prostu nie będziesz mieć wyboru - ale do tego czasu stracisz kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat swojego życia, a wspomniana "cholernie ciężka praca" zmieni status z wydłużenia lat w zdrowiu - na ratowanie lat życia w jakimkolwiek stanie.
Dekada życia od zmiany
Dekada życia to bardzo wyraźna, strategiczna jednostka czasu. Możesz używać jej do "przewidywania" swojej jakości życia na podstawie danych statystycznych, by uzyskać mniej lub bardziej precyzyjny system nawigacyjny. Dzięki tej wiedzy możesz odnosić swoje życie do 'statystycznego' życia w każdej dekadzie, by ocenić, na ile to co robisz i czego nie robisz, "skazuje" Cię na ten statystyczny scenariusz, wliczając w to połączenie szczytu dobrostanu materialnego ze sprawnością w rejonach 45'tki, pierwszy zawał w rejonach 50'tki, pierwsze zaniki pamięci w rejonach 65'tki, śmierć na zawał lub nowotwór w rejonach 75'tki, czy możliwą śmierć w wyniku sepsy przez złamane biodro, bo się potkniesz i upadniesz gdzieś na chodniku lub na schodach w rejonach 80'tki - oczywiście nakładając na to wszystko rosnące ryzyko rozwoju depresji.
To nie brzmi strasznie - tak właśnie wygląda statystyczny scenariusz w kolejnych dekadach naszego życia. Straszne to jest to, że wmawiamy sobie, że "nas to nie dotyczy" albo że "wszystko w rękach boga" albo że "przecież ja się czuję dobrze" - jednocześnie robiąc nic lub bardzo mało dzisiaj, kiedy możesz się obiektywnie i nowocześnie badać, trenować, suplementować, jeść zdrowiej, chlać mniej, używać leków mądrze i wymagać od siebie więcej.
Jeżeli dzisiaj masz 40 lat i czujesz się super i nie chcesz mieć pierwszego zawału około 50'tki jak reszta Twojej rodziny, to masz bardzo mało czasu, bo raptem 10 lat. Ale jeśli dzisiaj zrobisz konkretną diagnostykę swojego organizmu, konkretną diagnostykę swojej diety i stylu życia, dodasz do tego mądrą farmakologię od ogarniętego lekarza, to zamiast skazywać się na bierne czekanie, aż pojawi się zawał i "co ma być to będzie" - możesz albo zniwelować to ryzyko albo odroczyć, na przykład o kolejne 20 lat i zamiast za dekadę zastanawiać się, czy dasz radę wyjść sam na zakupy - śmigać na nartach po świeżym ratraku w Val Thorens. Ale tak, to oznacza, że trzeba spiąć 4 litery jak najwcześniej, a najlepiej to było je spiąć jak miało się 25-30 lat lub jeszcze wcześniej.
Skala dekad to skala sprawnego aparatu ruchu, życia seksualnego, wydajności (również finansowej i zawodowej), samopoczucia i uzyskania odpowiedzi na pytanie: jak wcześnie lub jak późno zaczniesz gasnąć.
(Nie)zmienna reszta Twojego życia
Zamiast czekać na to, kiedy "rozpoczniesz grę", warto zauważyć, że ta gra toczy się od kiedy żyjesz. Masz unikalną i fascynującą grę do przejścia, w której jesteś bohaterem i bohaterką. To, skąd skąd zaczynasz, jak bardzo źle lub dobrze się prowadzisz i jak bardzo lub nie bardzo chcesz przyłożyć się do tej gry; to z jakim zestawem genów, przekonań, wzorców kulturowych, nawyków startujesz w świadome granie - z całą pewnością nada kształtu Twojej grze. To, czy i jak bardzo możesz cofnąć swój progres, nie tylko poprzez poddanie się ale również przez zawierzenie fałszywym znawcom, eggspertom i sektom, którym zapłacisz nie tylko kasą, ale również uwagą, czasem i swoim zdrowiem - piszę o tym wszystkim, by zachęcić Cię do docenienia zasobów, którymi dysponujesz i do tego, by dysponować nimi mądrze, bo ta gra jest naprawdę fascynująca.
Podsumowanie
Nieźle, co? Człowiek po prostu by chciał schudnąć w nowym roku, a tu się okazuje, że ilekroć myśli o schudnięciu lub przypakowaniu, to wraca na życiowe rozdroża, by podjąć decyzję, czy już jest gotów i gotowa dostrzec prostą rzecz: jeśli chcę tam dojść i zobaczyć piękny widok z 80'cio tysięcznika, to kierunek jest tutaj i droga jest tutaj, a nie tam, gdzie pierdzę w fotel i jem kebaby mówiąc sobie, że wyruszę jutro/od poniedziałku/od nowego roku, aż większość życia przeleci przez palce, a palcem czasu nie da się cofnąć, ani zrobić pauzy.
Gdy pytasz "kiedy będą pierwsze efekty", odpowiadam "wstaw kawę, musimy pogadać".
A teraz czas na Twój ruch
Jeżeli potrzebujesz pomocy w ogarnięciu tego, to mam dla Ciebie kilka dróg. Na pewno wybierzesz coś dla siebie:
» Pracuj samodzielnie pod moim wsparciem - projekt Redukcja, który trwa 4 miesiące i po którym wyjdziesz z umiejętnościami, podstawami, wiedzą, efektami - to jest absolutna baza do dalszego działania. Kliknij TUTAJ.
» Możesz też odwiedzić naszą poradnię - mamy tam wykwalifikowany team dietetyków, współpracujemy też z super lekarzami. Robimy bardzo dogłębną analizę Twojego zdrowia, nawyków, sytuacji. Następnie tworzymy spersonalizowany program żywieniowy, który podpinamy pod nowoczesną, dedykowaną aplikację dietetyczną, do której przydzielamy Ci dostęp. I na to wszystko, dodatkowo dajemy Ci stały kontakt z naszym dietetykiem. Kliknij TUTAJ.
» Jeżeli masz opanowane podstawy, możesz też pracować ze mną indywidualnie. Zaczynamy od osobistego spotkania 1:1 video online, a potem pracujemy głównie na raportach i mailach. Ta forma współpracy jest świetna dla osób, które mają już podstawy żywieniowe i treningowe, są zdyscyplinowane i chcą wejść na wyższy lvl. Kliknij TUTAJ.
» Jeśli się na razie czaisz i czekasz na bliżej nieokreślony moment, w którym wszystko ruszy (spoiler alert: taki moment nie istnieje, taki moment trzeba wytworzyć) - możesz też po prostu zerknąć na inne artykuły na blogu, nagrywam też filmy na youtube i prowadzę sociale. Generalnie jest tego sporo.







