Zrobimy sobie mały remake starych rzeczy, niczym PlayStation Cloud i podobnie jak w przypadku keto-adaptacji i keto-flu, na którą rzucaliśmy nowe światło razem z Anią Gudan w jednym z pierwszych podcastów na moim YouTube – weźmiemy sobie na warsztat wyświechtaną definicję glukoneogenezy.
Chciałbym trochę zmienić Wasze obecne skojarzenia z glukoneogenezą z tych:
Spoko, umiemy tworzyć sobie glukozę.
Białko poprzez glukoneo może wywalać z keto.
Glukoneo to przede wszystkim zapotrzebowanie na glukozę, nie podaż białka.
Na przede wszystkim takie:
Glukoneogeneza kosztuje.
Czyli na to, co rzeczywiście jest ważne z punktu widzenia praktyczności. Dla potrzeb tego artykułu uprościmy bardzo nieładnie nasze ulubione zagadnienia, czyli stres. W uproszczeniu tym wyróżnimy dwa typy reakcji na stres: reakcję niespecyficzną, czyli ogólną oraz reakcję specyficzną. Na różne stresory możemy odpowiadać zarówno reakcją ogólną, jak i reakcją specyficzną dla konkretnego stresora. A nasze zasoby nie są nieskończone. I podobnie jak używamy tych samych, uogólnionych narzędzi w odpowiedzi niespecyficznej – podobnie możemy w którymś momencie uderzyć o ścianę, czyli doświadczyć sytuacji, w której nasze zasoby odpornościowe ulegają wyczerpaniu przez przewlekłą ekspozycję na stresor. W teorii GAS Hansa Selyego, ten moment nazywa się fazą wyczerpania. Czy warto wiedzieć jakie reakcje w naszym organizmie korzystają z języka stresu? Pewnie, że tak. I tak się składa, do takich należy glukoneogeneza – którą wzmagają takie zaklęcia stresu jak glukagon i kortyzol.
Gluconeogenesis is modulated by various external factors, such as nutrient and energy conditions, exercise, and stress reaction, through mediating the secretion and activity of certain molecules (2–4).
https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fendo.2018.00802/full
Oznacza to, że nasilenie GNG (GlukoNeoGenezy) jest nie tylko fajną ciekawostką, że coś takiego umiemy. Jest także objawem, wskazującym na stres. Im bardziej stawiasz się w sytuacji potrzeby wysokiej glukoneogenezy, tym bardziej wzmacniasz sygnalizację stresową w swoim organizmie. Pomnożysz to przez kilka tygodni i możesz doświadczyć typowego GAS: fazy alarmującej, a następnie fazy wyczerpania. A mówiąc z praktyki – tego, że pierwsze 3-4 tygodnie czujesz pobudzenie, power, brak głodu, waga fajnie spada, a potem puff. Zastój, ciuchcia (pociąg) do węgli, irytacja.
To, że możesz korzystać z własnej glukozy – nie znaczy, że to jest lepsze od glukozy z jedzenia. Różnica leży w koszcie, jaki musi ponieść Twoje ciało. Koszt ten może okazać się za wysoki, na przykład jeśli trenujesz. Czyli jeśli już masz pewne ‘wydatki’.
W języku biologii naszych ciał, organizm mówi Ci o stresie, używając takich hormonów jak glukagon, kortyzol. Przeciwstawnie zaś, gdy jest wyczillowany – zwykle towarzyszy temu insulina. Gdy zatem swoimi decyzjami wprowadzasz organizm w takie środowisko, w którym jego głównymi słowami jest glukagon i kortyzol, masz nie tylko wysoką glukoneogenezę, ale także wysoki koszt, związany z kompensacją stresu (która nie będzie trwać wiecznie). Oprócz oczywistych stresorów, takich jak wysiłek, czy post, tym co również zachęca nasz organizm do korzystania z języka stresu, jest obniżenie podaży węglowodanów. Zrób to, a wywołasz adekwatną kompensację – organizm wyrówna sobie poziom glukozy za pomocą glukoneogenezy – procesu mediowanego językiem stresu. Rób tak przewlekle, bardzo silnie i w towarzystwie innych stresorów – a przyjdzie Ci uderzyć o ścianę prędzej czy później. I prędzej czy później, wielu z nas poczuje czym jest prawdziwa jazda bez trzymanki na węgle i/albo alkohol w takim stanie.
Glukoneogeneza kosztuje.
Zapytaj siebie: czy stać cię na nią i czy nie masz lepszych wydatków.
p.s. nie ma to nic wspólnego z “optymalną Kwaśniewskiego”. Za to wszystko z metflexem.