To było w styczniu 2017. Słuchając złych rad, otaczając się toksycznymi ludźmi i doświadczając pierwszych, tak silnych hejtów, wybrałem się nad jezioro.
To samo, nad którym pisałem Zimną Siłę.
Dzień już powoli się kończył, a na moście stało kilku chłopaków, którzy w jednej ręce trzymali piwo, a w drugiej petardy, które po podpaleniu rzucali na lód.
Po przekątnej znajdowało się dzikie wybrzeże i tam się właśnie wybrałem. To był dziwny wieczór.
Czyste, zimowe powietrze, ciężka cisza nad jeziorem, a to wszystko przeplatane wonią i hukami petard i szeptami, które dochodziły od strony mostu.
Kiedy wyrąbałem przerębel, zanurzyłem się w wodzie, między pływającymi kawałkami lodu, które przypominały o swoich ostrych krawędziach. To był naprawdę ważny moment w zawieszeniu.
Wtedy uznałem, że będzie tylko gorzej.
Będzie więcej hejtu, więcej podstępów, więcej jadu. I że jeśli szybko nie wymyślę powodu, za którym będzie stać wartość większa od tego bólu, załamię się i wycofam.
Czy wymyśliłem to wtedy? Nie.
Postanowiłem natomiast napisać to.
I. CZYM KETOZA NIE JEST
1. Nie jest rozwiązaniem na wszystkie problemy tego świata, bo takich rozwiązań nie ma.
Nie jest np. lekarstwem na raka. Osoby, które promują takie podejście mogą uprawiać szkodliwą praktykę.
Osoby, które dewaluują ketozę w kontekście nowotworów w odpowiedzi na opinie tych pierwszych – to tylko druga strona tej samej monety, a nie science-based. Dlaczego tak uważam: ponieważ ketoza nie jest lekarstwem na raka, ale to nie znaczy, że nie można jej wykorzystać.
Nie jest lekarstwem, ale może być ŚRODOWISKIEM, które zwiększy skuteczność konwencjonalnych (lub nie) terapii, np. na zasadzie: pomóc zdrowym komórkom przetrwać chemio, czy radioterapię, a jednocześnie utrudnić to zadanie komórkom nowotworowym.
Seyfried, jeden z badaczy w tym zakresie, mówi wyraźnie, że nie należy traktować ketozy jako leku, a jako bardzo obiecujący kofaktor – sensownie.
2. Nie jest równoznaczna z dietą zero-carb, ponieważ eliminacja węgli nie jest konieczna do wejścia i utrzymania ketozy.
Dieta ketogeniczna to nie ketoza, ale nawet dieta ketogeniczna może być różna. I to nie służy wprowadzaniu nieporozumień. To doskonała wiadomość, bo dysponujemy czymś, co pozwala nam na elastyczne i personalizowane stosowanie. Fakt faktem, wkurza schematystów.
3. Nie jest równoznaczna z dietą ketogeniczną, ponieważ istnieją inne czynniki, które również indukują ketozę.
Wejdź do wanny na 40 minut i zmierz poziom ketonów we krwi, nie będąc nawet na keto. Zmierz. Jeśli urosną – to znaczy, że indukowałeś ketozę nie będąc na diecie ketogenicznej, zgadza się? Jaki zatem sens w walkach o to, która dieta jest “naj” albo jeszcze gorzej – który makroskładnik jest naj.
4. Nie jest stanem, który posiada wyłączne prawa autorskie na palenie tkanki tłuszczowej.
Jeżeli nazwiemy ketozę modelem żywieniowym, to prawdą jest, że inne modele żywieniowe również prowadzą do redukcji tkanki tłuszczowej.
5. Nie jest stanem, który wyklucza możliwość budowania tkanki mięśniowej.
6. Nie jest przeznaczona tylko dla osób z mało-aktywnym trybem życia.
Duża ilość jednostek treningowych w tygodniu nie oznacza, że u takiej osoby ketoza się nie sprawdzi, ale oczywiście szczegóły dotyczące żywienia u takiej osoby mogą się diametralnie różnić w stosunku do osoby, która “nie trenuje”.
7. Nie jest stanem polegającym na pochłanianiu kilogramów boczku, spieczonych skórek świni jako czipsów, ani roztapiania dwóch kostek masła do zrobienia jajecznicy.
Z czynników żywieniowych, ważniejszym od wysoko-tłuszczowego, jest czynnik nisko-węglowodanowy (choć i ten nie jest pojęciem stałym; patrz punkt 2. i 6.).
8. Nie jest koniecznym, aby permanentnie przebywać w ketozie, aby czerpać korzyści wynikające z właściwości tego stanu.
Sen to stan ketotyczny w samym swoim założeniu, więc wystarczy zadbać tylko (i aż) o to, a już w mniejszym lub większym stopniu można czerpać korzyści wynikające z ketozy i to dosyć niezależnie od tego co jemy za dnia.
9. Nie jest jednakowa dla wszystkich.
Jedna osoba poczuje sytość na samym tłuszczu i mięsie, ale inna pomimo 5 tys. kalorii będzie odczuwać wyjący głód.
W wielu sytuacjach okazuje się wtedy, że posiłki muszą mieć większą objętość, a jadłospis powinien stać się bardziej bogatoresztkowy, czego najprostszym przedłużeniem będzie: więcej warzyw, więcej błonnika.
Równie dobrze ktoś może po prostu nie lubić ani mięsa, ani tłuszczów, ani owoców morza, ani ryb – jaki więc sens w tym, by koniecznie to robić?
10. Ale też ketoza nie jest szkodliwa per se.
Można pozostawać w ketozie, a rotować dietę. Nie jest powiedziane, że każdy musi być w keto (bo to byłby nonsens), ale… “co jakiś czas musisz wyjść z keto, bo tak, bo IO fizjologiczna, bo [wpisz cokolwiek]” – też nie jest poprawne.
Gdyby ketoza musiała być równoznaczna z bardzo ścisłymi wytycznymi, których nie można łamać – wtedy taki postulat mógłby mieć sens – ale nie jest, więc nie ma.
II. CZYM KETOZA JEST
1. Jest stanem, którego sumaryczna ilość czynników środowiskowych wywołuje zmianę w zapotrzebowaniu i dystrybucji określonych źródeł energetycznych.
Ta zmiana powoduje rozmaite konsekwencje biologiczne.
2. Jest stanem, który bezpośrednio uzależnia organizm od kondycji mitochondriów.
Jeżeli mitochondria są niewydajne, uzyskiwanie energii z tłuszczów i ciał ketonowych nie realizuje potrzeb energetycznych organizmu, co skończy się niepowodzeniem w stosowaniu ketozy – jeżeli nie naprawimy mitochondriów.
3. Jest stanem hybrydowym, który umożliwia przełączanie swojego zasilania między spalaniem glikolitycznym a tłuszczowym – pod warunkiem, że mamy wydajne mitochondria.
I że nasza dieta oraz pozostałe czynniki są odpowiednio zoptymalizowane. Zalewając się przetworzonym, nasyconym tłuszczem, trudno mówić o elastyczności metabolicznej.
4. Jest stanem, który stymuluje biogenezę mitochondriów.
Co nie znaczy, że ma na to wyłączność.
5. Jest stanem, który zmienia strukturę i funkcjonowanie mitochondriów – również z pułapu epigenetycznego.
O czym w kolejnych artykułach. Zaznaczę jednak, że nie jest to powód do przypisywania ketozie magicznych właściwości. Bynajmniej.
6. Jest możliwością alternatywną, z której można skorzystać / której można spróbować – albo i nie.
Take it easy.
7. Jest stanem przeciwzapalnym, recyklingowym, spowalniającym lub przyspieszającym czas w komórce w zależności od tego jak z ketozy korzystamy.
Co może tak pomóc, jak zaszkodzić, jeśli lubimy rzeczy upraszczać i generalizować – czego z kolei nie lubię szczególnie w środowiskach alt-med.
8. Jest stanem, który jest modny.
Keto aktualnie budzi zainteresowanie w społeczeństwie; przynosi potencjalne korzyści zdrowotne; wymaga jeszcze wielu badań z różnych gałęzi nauki.
Jest stanem, o którym warto mówić, ale który nie “zasługuje” na to, by zrobić z niego kolejną religię dietetyczną, czego efektem będzie dewaluacja i rzucenie tego w zapomnienie po pewnym czasie.
9. Jest stanem, który wywołuje znaczne korzyści nawet jeśli jest celowo indukowany tylko w niewielkich odcinkach czasowych w ciągu roku.
Żyjesz w środowisku, które jest naturalnie dostosowane do węglowodanów w określonych porach roku? Dbasz o rytm dobowy i o swoje zdrowie? Lubisz stosować dietę keto tylko w okresach zimowych, kiedy trenujesz mniej i to Ci służy? Go for it.
10. Jest stanem, któremu sprzyjają również inne metody, jak na przykład użycie zimna i postu.
Nie oznacza to jednak, że każdy “MUSI” to robić, aczkolwiek kiedy do danego stanu instalujemy kolejne podzespoły, które go usprawniają – najprawdopodobniej przyniesie to kolejne korzyści.
III. NA WYNOS
Byłbym naiwnym człowiekiem, gdybym myślał w dwóch kategoriach:
a) Wszyscy wejdą w ketozę, wszystkim to się spodoba, a ja zostanę prezydentem świata z tego tytułu.
b) Wystarczy tylko wejść w ketozę i człowiek będzie na pewno zdrowy, szczęśliwy i osiągnie to, co chce osiągnąć.
Ketoza to nie wszystko.
Z mojego doświadczenia, bardziej niż porażki, obawiałbym się sukcesu. Wtedy naprawdę można cierpieć. Warto znaleźć coś, co utrzyma cię w sterach.
Czas wyjść z przerębla.
Do przemyślenia.